czwartek, 28 marca 2013

Hepi Ister :)

Święta tuż tuż! 
Co prawda aura nam ich nie zapowiada (choć dziś nawet już świeciło słońce), ale można je poczuć dosłownie wszędzie: na wystawach sklepów, w telewizji, w radiu, na ulicy... Ostatnio widziałam w centrum chodzącą olbrzymią pisankę i zajączka ;)
Oprócz tego mnóstwo Wielkanocy jest też na blogach - aż nie mogę się oderwać od ich przeglądania! Nie wiem, jak to niektórzy robią, że wpadają na takie genialne pomysły :)

Parę dni temu dało mi się znaleźć troszkę czasu, więc usiadłam i też zaczęłam myśleć nad jakimiś dekoracjami. Po kilku próbach stworzyłam jajeczka:


Są dwuwymiarowe, minimalistyczne (ostatnio jakoś wolę ten styl) i przeurocze :) Ale okazało się, że zupełnie nie pasują do mojego pokoju! Więc wylądowały w salonie, gdzie teraz zdobią sezonowy stroik mojej mamy. Dlaczego sezonowy? Bo na każdą okazję wygląda inaczej :) W tej chwili są to bazie i zielone gałązki, a jeszcze niedawno wisiały tam bombki. Za jakieś dwa tygodnie pewnie pojawią się na nim kwiatki ;)

Tradycyjnie na Święta, zrobiłam też kilka kartek dla znajomych. W tej chwili pokazuję tylko jedną, bo już dotarła do właścicielki* (wysłana najwcześniej, żeby znaleźć się w Wielkiej Brytanii jeszcze przed Wielkanocą). Reszta zostanie pokazana, gdy poczta spełni swoją powinność... ;)


* jej bloga możecie odwiedzić, klikając tutaj :)

A jeżeli szukacie inspiracji na pisanki, polecam zajrzeć tu: HEY LOOK - genialne pomysły :)

Prawdopodobnie przed Wielkanocą nie dam rady tu jeszcze raz zajrzeć,
więc wszystkim życzę wspaniałych Świąt!
Po prostu wspaniałych! :) 

sobota, 23 marca 2013

Wiosno?

Chyba trochę za wcześnie cieszyłam się ze słońca. Dzisiaj co prawda udało mu się przebić przez chmury i pogodę mamy śliczną, ale tylko zza okna. Wieje i jest strasznie zimno! No i wszędzie leży śnieg.
Nastrajając się wiosennie, kupiłam nawet kaloszki! Zbierałam się na to chyba trzy sezony (jeżeli nie więcej), ale gdy ostatnio wysiadając z autobusu, prawie utonęłam w roztapiającym się śniegu, stwierdziłam, że dłużej już tak być nie może. Jeszcze tego samego dnia wybrałam się do sklepu. Kaloszki są przecudownie urocze, w wielkie kwiaty, idealne na wiosnę. A tu co? Wiosna zrobiła nam psikusa.

Ostatnio nie mam za wiele czasu, więc moje dekoracje wiosenno-wielkanocne są na razie dość ubogie. Zdołałam na szybko zmajstrować 3 kokardki i bukiecik.

Pierwsza z kokardek trafiła na moje wiaderko na długopisy i inne podręczne rzeczy. Żeby było jeszcze wiosennej, włożyłam do niego wszelkie pisadła w kolorach żółtych i zielonym. Teraz pięknie zdobi mój parapet :)


Bukiecik powstał z trzech papierowych kwiatków, listków z krepiny i "słomianej" kokardki :)


Razem z kokardkami zdobi moja tablicę korkową:



Oprócz tego zmieniłam szpilki z niebieskimi i białymi główkami na te z główkami zielonymi i żółtymi (na tyle, na ile mi ich starczyło) ;)

Chciałabym jeszcze przed Świętami stworzyć coś bardziej wielkanocnego. Mam nadzieję, że dam radę i uda mi się znaleźć na to czas :)

PS: Nasza rzeżucha już wykiełkowała, a Wasza? :)

niedziela, 17 marca 2013

Little bit of sunshine

W końcu! Słońce świeci od samego rana, aż sam się człowiek uśmiecha :)
Oby tak już zostało! Teraz tylko temperatura musi podnieść się o te dziesięć stopni i będzie prawdziwa, cudowna wiosna! Z wszystkich pór roku właśnie na nią najbardziej się cieszę: zdecydowanie nie lubię upałów, ale też nie należę do zimnolubów - wiosna jest po prostu idealna :)
A przecież już za kilka dni pierwszy dzień wiosny! A za dwa tygodnie Wielkanoc! Czas mija mi w niewiarygodnym tempie... Ciekawe dlaczego? ;)

Wszędzie można dostrzec już dekoracje wielkanocne. I u mnie one się wkrótce pojawią, ale zanim to nastąpi, wrzucam jeszcze kilka zdjęć ostatnich moich "dziełek" :)
 



A na koniec taka trochę nowość, a przynajmniej na blogu. Pierwszy raz pojawiają się tu kolczyki :) 
Nieskomplikowane, bardzo proste w swojej formie, ale jakże urocze! Lubię takie nosić, zawsze ożywiają strój. A wy - nosicie takie? :)




wtorek, 12 marca 2013

Cytrusowo!

Sporo żółci, trochę zieleni... 

Gdy obserwuję nowe kolekcje w sklepach, mam wrażenie, że nastąpił bum na kolory cytrusowe. Blady żółty, seledynowy, pudrowy róż (który gości na salonach kolejny już sezon), pomarańczowy - cytryna, limonka, grejpfrut i pomarańcza aż się proszą, żeby o nich wspomnieć :)

Ja też uległam świeżości tych kolorów i na wiosnę zaopatrzyłam się przede wszystkim w ten cudowny odcień zieleni i jasnej żółci, która nastraja wyjątkowo pozytywnie :) Dodałam do tego odrobinę czerni, za którą w sumie nigdy nie przepadałam, ale ostatnio się do niej przekonuję...
A co Wy powiecie na ten temat? Lubicie? ;)







PS: Dopiero teraz to zauważyłam: wam też ta druga bransoletka kojarzy się z Jamajką? :D

środa, 6 marca 2013

Spring, don't go!

Dziś będzie przede wszystkim pisanina :)

Nie ma nic gorszego po zimie niż kilka pięknych dni pełnych słońca, po których znów ma nadejść ziąb i śnieg! Gdy ktoś daje ci palec, chcesz całą rękę - oj, chciałoby się wiosnę, taką już prawdziwą, ciepłą, z lekkim wietrzykiem i promieniami słońca ogrzewającymi twarz... Ach, chciałoby się, chciało :)

Niestety, nasz klimat nas nie rozpieszcza - zima właśnie ogłosiła swój wielki come back. Rtęć podniesie się powyżej pięciu dopiero za dwa tygodnie. 

Ponieważ ostatnimi czasy niestety nie mam tyle czasu na rękodzieło, ile bym chciała, wszelkie projekty strasznie rozwlekają mi się w czasie. Dziś zaczęłam "coś tam" wytwarzać, mam nadzieję, że w weekend skończę :) A jak na razie nieustannie towarzyszy mi książka. Nie byle jaka, bo "Dracula" Brama Stokera. Nie dość, że nie łatwo ją wypożyczyć, bo ogromny bum na wszelkie stworzenia z paranormalnymi zdolnościami spowodował, że wszyscy chcą ją czytać, to w dodatku mogę ją trzymać w domu tylko tydzień... Jak dobrze, że istnieje instytucja prolongaty! 
A propos "instytucji". Wiedza z dzisiejszego wykładu: poprawna polska wymowa tego słowa to [istytucja], z tym, że pierwsze "i" jest nosowe (czyli takie jakby z "haczykiem", jak przy "ę" lub "ą"). 
Polish, you're funny.
Kontynuując temat książek - "książki, jak zauważył niegdyś Jean Paul, są tylko nieco grubszymi listami do przyjaciół" jak w "Regułach dla ludzkiego zwierzyńca" napisał Peter Sloterdijk. Według niego podstawą literatury jest poczta: jest to list wysłany do naszych nieznajomych przyjaciół, do wszystkich tych, którzy będą chcieli go przyjąć - nie ma konkretnego odbiorcy. Wniosek? Dopóki istnieje literatura, będzie istnieć poczta! 
Odrobinę kojarzy mi się to z zabawami często spotykanymi na blogach, gdzie trzeba odpowiedzieć na kilka pytań, a potem wyznaczyć kolejne osoby. Nie raz widzę zamiast tego "nie wyznaczam nikogo, każdy może wziąć udział" itp. To oznacza, że nie ma konkretnego odbiorcy, stanie się nim ten, kto zechce wziąć udział w grze - prawie jak ta "książkowa" poczta :) 
Ciekawy zbieg okoliczności, że tu o listach piszę, a przecież "Dracula" składa się z nich przede wszystkim... ;)

Słyszeliście kiedyś o Enneagramie? Wczoraj na niego trafiłam, zaciekawił mnie fakt, że podobno to psychotest, który sprawdza się w bardzo wielu przypadkach. Rozwiązałam... I w sumie się zgadza. Okazało się, że jestem dziewiątką ze skrzydłem jeden. Brzmi intrygująco ;) Taki sam wynik otrzymali: Dalai Lama, Mahatma Gandhi, Audrey Hepburn, Martin Sheen, Jim Henson i Walt Disney.
Zainteresowanych odsyłam na stronę: Enneagram.pl.

Żeby nie było zbyt nudno, podzielę się też paroma inspiracjami :)

Świetny pomysł na zakładkę :) Jak ją zrobić, możecie dowiedzieć się tutaj.

 Oryginalne pinezki? Dlaczego nie :) Pomysł stąd.

Źródła niestety nie znam, ale planuję zrobić takie na Wielkanoc! Wyglądają obłędnie ;)

Trzymajcie się ciepło!

sobota, 2 marca 2013

Ramki - rameczki

Oj, długo mnie tu nie było :)
Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że od dwóch tygodni znów pilnie studiuję (a przynajmniej stwarzam takie pozory), a w dodatku dopiero niedawno skończył się u mnie remont. Choć miałam wrażenie, że będzie już trwać wiecznie!

Są jednak zalety tego remontu. Wreszcie mam nowe kolory w pokoju i jestem z nich baaaaaardzo zadowolona :) A że diabeł tkwi w szczegółach, od razu zabrałam się do wymyślania dodatków!
Już poprzednio na mojej ścianie wisiały drewniane rameczki - tym razem nie jest inaczej. Mam ich za to więcej i w różnych rozmiarach. Udało mi się je zdobyć, szperając w szafach, wyciągając jakieś zapomniane i nieużywane albo odnajdując swoje własne. Jednak oprócz tego, że dzięki temu nazbierałam ich kilka, każda była totalnie różna. 
I co tu zrobić?
Ano pomalować :)

Poza tymi wiszącymi na ścianie, mam też dwie ramki, które zdobią moją półkę (też nowy nabytek).
Dzisiaj rano półka wygląda tak:

Żółta ramka już raz była malowana. Na zielonej ścianie wyglądała dobrze, na beżowej - niekoniecznie.

Co potrzebujemy, żeby ramka nabrała odpowiednich kolorów? Oczywiście ramki, pędzla, starych kserówek z liceum (gazeta też się nada) i trochę farby pozostałej z malowania.

Ramkę trzeba pomalować dwa razy, w dodatku trzeba robić to baaaaardzo starannie. Nie radzę się spieszyć.

Tu z jedną warstwą farby:

Należy pamiętać o wszystkich brzegach i kątach. I broń Boże nie wolno jej dotykać, dopóki całkowicie nie wyschnie!

Po skończeniu jednej ramki, wpadłam w rytm i z biegu wzięłam się za drugą. Ta była jednak polakierowana, więc przed malowaniem przetarłam ją papierem ściernym.

Tak wyglądała na początku:

Ponieważ chciałam, żeby ta druga była w ciemnym kolorze, a żadna farba w tym odcieniu nam nie została, wyciągnęłam moje farbki akrylowe. Kolor wyszedł trochę bardziej bordowy niż bym chciała, ale w sumie nie ma źle. Malowałam tylko raz.

Gdy rameczki wyschły (jeżeli chce się coś do nich włożyć, dobrze je zostawić na dłuższy czas), ustawiłam je na półce. Do większej włożyłam mój egzemplarz komiksu Captain America by Marvel, który dostałam w prezencie <3


Kiedy skończę z pozostałymi ramkami, pokażę całą ścianę.
Nie ma w tym nic skomplikowanego, ale efekt może być genialny. Osobiście bardzo lubię takie dodatki, a Wy?

PS: Jeżeli kiedyś zdecydujecie się malować ramki i będziecie mieć dylemat co do farb - nie wybierajcie tych do malowania ścian ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...